Chcąc nie chcąc stajemy się czasem mimowolnymi uczestnikami rozmów prywatnych osób obcych. Siedziałam sobie na trawie, nad Wisłą, niedaleko ode mnie kawałek trawy zajęła jakaś dziewczyna (instynkt stadny kazał jej usiąść 2 metry ode mnie, choć miejsca było na tyle, że mogła iść 10 metrów dalej). Zadzwoniła do - jak się dowiedziałam szybko - mamy i zburzyła tym samym mój spokój.
Wyjaśniała mamie, że ponieważ jedzie na wakacje do tropikalnego kraju, musi kupić "wiele ważnych sportowych ekwipunków". Gdzie kupiła? "W Decathlonie, a to, mamo, taki supermarket sportowy" - mama najwyraźniej nie znała - "jak masło na półkach w zwykłym supermarkecie są tam poukładane rolki. Można kupić wszystko sportowe, od namiotów po buty do wspinaczki". Dowiedziałam się też, że kupiła sobie "profesjonalny ręcznik plażowy", jaki ma jej mąż, choć mąż jej oferował swój, ale przecież nie będzie na plażę z męża ręcznikiem szła. Moja wyobraźnia ruszyła: profesjonalny ręcznik plażowy - też taki chcę - pomyślałam, ale przecież wakacji nie ma w tym roku, na plażę nie jadę, kupię nowy (lepszy!) model za rok. Opowiedziała mamie jeszcze kilka innych rzeczy, mniej frapujących (o spotkanych koleżankach mamy, zapamiętanych "z rozsypującym się kokiem na pogrzebie tej, no wiesz, Janiny, nie, masz rację, Teresy"). Potem instruowała mamę, jak szukać sandałów. "Wejdź do internetu" - powiedziała. Nadstawiłam ucha. "Otwórz komputer i wejdź do internetu, komputer musi zrobić przeszukanie internetu". To było ciekawe. Zdałam sobie sprawę z tego, że ludzie traktują internet, jako jakiś dziwny twór, nie do ogarnięcia. Nie wiedzą, czym jest "internet", czym jest "wyszukiwarka", jaka jest zależność jednej rzeczy od drugiej. Tym bardziej mnie to zainteresowało, że ostatnio ktoś mi nieznany skomentował jeden z moich wpisów na blogu, pisząc w konkluzji, że nie wiem w ogóle, co to jest internet. Ogólnie się nie znam. Nie wyjaśnił jednak, dlaczego. Choć nie lubię komunikatów w tym stylu, czyli prostej informacji "nie wiesz, nie znasz się", bez podania choć jednego argumentu, to jednak zastanowiłam się nad tym, czym internet jest. Denerwująca sąsiadka na trawie tylko te myśli zintensyfikowała, aczkolwiek nie podoba mi się, że mnie włączyła w swoje życie, nie pytając, czy w nie chcę wejść. Nie chcę się wyśmiewać, w żadnym razie. Kończąc przydługi wpis o głupotkce, za który przepraszam wszystkich, którzy nie lubią dużo czytać, pytam: co to jest internet...