Patrz kotu swemu w oczy... (część druga, miejmy nadzieję, ostatnia)

Raz Tuskot był zdrowy i poszedł spać wcześnie,
Ania go głaskała, a kot mruczał we śnie.
Nie, ten kot nie mruczy, ja dobrze to wiem!
Jest zdrowy, na muchy poluje przez sen.
Raz Tuskot był chory i była afera,
niestety, doktora nikt nie sponiewiera,
choć doktor w tej bajce porządny nie jest.
Oj, Tuskotek zgłodniał i prosi o kęs.
A Tuskot wyzdrowiał dzięki Pani Doktór,
w której rękach złotkiem stał się Tuskot-Potwór.
Głaskała, mówiła, gładziła i ciach!
Zbadała mu uszko, i brzuszek raz-dwa!
Jak Tuskot wyzdrowiał, to spać poszedł szybko,
bo tylko we śnie może żywić się myszką.
Różowy języczek wysunął przez sen,
polizał, pomlaskał, pokręcił kotem.
Już Tuskot jest zdrowy, no może nie całkiem,
ma oczko, ma nosek, ma brzuszek jak tarkę.
Jak zawsze esencja tkwi w tym, co się je,
szczególnie, gdy rudym się jest Tuskotem.
Gdy Tuskot już pospał to do Ani przyszedł,
zamiauczał, zagruchał, przytulił swój pyszczek.
Pomyślał: wariatka, znów o mnie pisze!
Przeczytał, ocenił, miauknął: "kliknij share"...

y