Po jeździe na rolkach trafiłam w okolice Mariny Mokotów z puszką piwa w ręku. Nie wiem, czy to piwo, czy zmęczenie rolkami sprawiło, ale ogarnął mnie zachwyt i szczęście, że takie miejsca są w Polsce, w Warszawie. Lubiłam tam być i chciałam być.
Krótkie, bardzo ładne wspomnienie o Sfefanie Kuryłowiczu. Dla mnie, dla pamięci.
http://designalive.pl/artykul/ludzie/stefan-kurylowicz-1949-2011-pozegnanie-starchitekta-warszawy