Parę minut temu zupełnie przypadkiem trafiłam na prezentację stałej wystawy Muzeum Żydowskiego w Berlinie. Celowo piszę "prezentację", a nie "wirtualne muzeum", bo trudno to, co Muzeum Żydowskie przygotowało, określić jako wirtualną wystawę czy wirtualne muzeum. Niemniej jednak bardzo mi się podobało parę minut spędzonych wirtualnie w Berlinie.
Strona Muzeum wygląda bardzo ładnie:
Na tle wnętrza Muzeum nałożono okno, w którym został zamieszczony timeline - przegląd historii Żydów od owocu granatu, do nowoczesnego dzieła sztuki. Wszystkie obiekty "po drodze" są krótko opisane w dymkach pojawiających się po najechaniu na odpowiednie miejsce, a po kliknięciu pojawia się szerszy opis tego obiektu, z możliwością przejścia do obiektu następnego i poprzedniego.
To okno nałożone na tło wnętrza budynku można zamknąć, wówczas dzieje się coś, czego - przyznaję - nie rozumiem.
Przesuwając myszką po ekranie, wymazujemy powłokę, którą wnętrze muzeum jakby jest pokryte i odkrywamy właśnie to wnętrze. To tylko nieruchome, nieklikalne zdjęcie, dlatego nie rozumiem jego przykrycia. Może czegoś nie znalazłam? Może czegoś nie wiem? Nie robi to na mnie szczególnego wrażenia, ot tyle, że zastanowiłam się, nie znajdując dla tego rozwiązania (na innych stronach tego Muzeum również możemy odkrywać tło - taka widocznie zasada).
Właściwie na tym się kończy wirtualna prezentacja wystawy. Sama kolekcja pokazana w ten sposób nie robi specjalnego wrażenia. Nie potrafię znaleźć wspólnego mianownika, poza szeroko pojętym "żydostwem" wszystkich eksponatów. Na przykład jeansy Levi-Straussa obok elektrycznego podgrzewacza do jajek wyprodukowanego przez AEG, w którego zarządzie zasiadał Walther Rathenau, pochodzenia żydowskiego. Czepiam się, niewątpliwie, ale czy jest to kultura żydowska? Czy możemy z całą pewnością stwierdzić, że zarówno Levi-Strauss, jak i Rathenau takie rzeczy stworzyli, bo byli Żydami? To temat na wielką dyskusję, tym bardziej, że nie widziałam ekspozycji na żywo, więc nie mogę się wypowiadać o tym, jaki jest jej cel, misja, treść. Bardzo bym chciała, bo to jeden z najbardziej interesujących mnie tematów, historia Żydów. Czyli kwestie merytoryczne pozostawiam na później, na czas, gdy tę wystawę zobaczę w realu. A kiedy to będzie, tego niestety nie wiem.
Jeszcze kilka słów o samej prezentacji. Podoba mi się, że można się nią w prosty sposób dzielić - są bezpośrednie linki do facebooka, twittera, delicious i kilku innych. Łatwo można też polubić Muzeum na facebooku i przejść do kanału YouTube. To są drobiazgi, które należą do standardu, choć niekiedy ich brakuje. Tak naprawdę ciekawe rzeczy można obejrzeć, klikając w ikonkę "online showcase". Tu są cuda!
Wyobraźcie sobie, że niemal każdy z elementów tego collage'u jest klikalny i prowadzi do nowego okna, w którym animowane obrazki ilustrują nagrane historie.
W innym showcase oglądamy pocztówki, na które nałożono dymki z wyjaśnieniami do rytuałów żydowskich. Bardzo fajny sposób uczenia o pewnych rzeczach. Lubię też wyjaśnienia o tym, czego w muzeum nie zobaczymy - opowieści kuratorów i innych pracowników, to zaglądanie im przez ramię, podglądanie ich pracy, czyli to, co zwykli zwiedzający lubią najbardziej.
Podsumowując, prezentacja Muzeum Żydowskiego w Berlinie podoba mi się - jest estetyczna, prosta w obsłudze, łatwo się po niej poruszać. Nie jest to jednak muzeum wirtualne, aczkolwiek kilka interesujących elementów takiego muzeum można tu znaleźć.